Chłodnym, niedzielnym porankiem myśliwi Koła Łowieckiego „Ziemia Sandomierska” stawili się na zbiórce przed Domkiem Myśliwskim w Beszycach. Odświętnie przystrojony sianem i igliwiem ogromny wspólny stół, ubrany w biały obrus wskazuje na to, że nie będzie to zbiórka przed zwykłym polowaniem. Jest 23 grudnia, rozpoczynamy jedyne w roku i zawsze wyczekiwane Polowanie Wigilijne. Oczywiście wszelkie prawidła łowieckie muszą zostać zachowane, także najpierw odprawa. Łowczy – Kolega Rafał Gospodarczyk – dzieli myśliwych na grupy, przypomina o przestrzeganiu regulaminu a także prezentuje plan, gdzie i na jakie gatunki zwierzyny będziemy polować. Ruszamy więc w łowisko. Nietypowy jak na tę porę roku dzień przypomina bardziej przedwiośnie niż pierwsze dni astronomicznej zimy. Polujemy krótko, tylko kilka miotów do południa. Po udanym polowaniu wracamy wszyscy z powrotem na domek, żeby na wspólnym pokocie podziękować Świętemu Hubertowi za udane i jak to zwykł mawiać jeden z naszych kolegów „przesympatyczne polowanie”.
Łowy zakończone, a więc czas na część, dla której dzisiaj się tu spotkaliśmy. Najpierw kilka słów od Kolegi Prezesa Andrzeja Sieciarskiego, który oficjalnie rozpoczyna spotkanie opłatkowe, składając wszystkim życzenia oraz dziękując za obecność przy wspólnym, łowieckim, wigilijnym stole. Następnie Kolega Ksiądz Marek, zgodnie z tradycją odczytuje Słowo Boże, odmawia krótką modlitwę oraz trzymając w ręku kawałek białego opłatka, częstuje nas jak zwykle dobrym, serdecznym i dodającym otuchy w tych trudnych dla łowiectwa czasach słowem. Zebraliśmy się dosyć licznie. Nie przeszkadza to jednak aby po wspólnym odśpiewaniu kolęd każdy każdemu osobiście uścisnął dłoń, przełamał się opłatkiem i tak zwyczajnie, po ludzku od serca złożył życzenia. Kiedy na stole goszczą wazy z grzybowym barszczem wszyscy grzecznie i po cichu zasiadają za stołem. Nawet najgłośniejsza sygnałówka nie jest tak w stanie uciszyć łowieckiego gwaru jak woń wigilijnych potraw, pieczołowicie przygotowywanych przez Koleżankę Sabinę, dzięki której mogliśmy pokosztować m.in. wcześniej wspomnianego barszczu, pieczonego karpia czy przesmacznych pierogów, popijając wszystko tradycyjnym kompotem z suszonych owoców, z których to słynie nasza sandomierska ziemia. Tak wspaniała uczta nie może odbyć się bez deseru. Tę część, jak to zwykle bywa, rezerwuje sobie niesamowicie utalentowany cukiernik Kolega Andrzej, przygotowując ciasta z niemal zegarmistrzowską dokładnością, cieszące zarówno oko jak i podniebienie. Wszystko to, przy akompaniamencie trzaskających w kominku iskier, okraszone jest rozmowami oraz licznymi opowieściami, którym z uwagą przysłuchują się stażyści, nieświadomi jeszcze tego jak bardzo łowiectwo wrośnie wkrótce w ich życie oraz serca. Tu nie ma panów, nie ma jegomości, same bratnie dusze i Koledzy po strzelbie. Bo czyż nie cieszą ucha opowieści o dziku, który jeszcze rano będąc średniej wielkości przelatkiem już popołudniu osiąga rozmiary niemal medalowego odyńca, lub też
historie o strzałach, jakie to jeszcze nigdy w historii łowiectwa nie były chybione z winy samego strzelca.
W takiej przyjaznej i pełnej życzliwości atmosferze spędziliśmy tego dnia czas do późnych godzin popołudniowych. Rozstając się życzyliśmy sobie jeszcze raz z okazji Bożego Narodzenia zdrowia, szczęścia oraz wszystkiego najlepszego, a w Nowym 2019 Roku pomyślności zarówno
w życiu jak i łowisku, czego również w imieniu Zarządu Kolegów Koła Łowieckiego „Ziemia Sandomierska”, a także własnym życzę wszystkim Kolegom po strzelbie, zrzeszonym w naszym Okręgu Tarnobrzeskim.
Z łowieckim pozdrowieniem
Darz Bór
Sebastian Wołos
Wenancjusz
15 sty 2019Z niewysłowiona dumą odczytałem relację kol.Sebastiana Wołosa z polowania wigilijnego 2018 i biesiady opłatkowej w której z wymownym kunsztem literacko- reporterskim nadał owej obyczajowej fecie fantastyczną łowiecką oprawę polewając przy tym obficie sterane w kniei serca nemrodów z “Ziemi Sandomierskiej”.
Niektórych kolegów zdążyłem już poznać na kilku wspólnych polowaniach i zgadzam się z kolegą Sebastianem że opowieści prosto z kniei rzadko bywają legendami za co skłonny jestem sam położyć głowę pod topór.
Życzę braci łowieckiej z “Ziemi Sandomierskiej”nieustających pomyślności w łowach , budowaniu wizerunku koła i charyzmy do pokonywania nadciągających znikąd czarnych komentarzy szkalujących nasze święte tradycje łowieckie
Z poważaniem Wenancjusz Wójcik